poniedziałek, 16 grudnia 2013

Babcia w Afryce

Barbara Meder
Babcia w Afryce
Wydawnictwo Bernardinum
Biblioteka Poznaj Świat, 2010
280 stron
literatura podróżnicza/wspomnienia
(źródło)
No ale wędrowałam do Afryce nie po to, by zgłębiać tutejsze polityczne meandry. Moja ciekawość koncentrowała się głównie na obserwacjach życia codziennego. I tak było zawsze podczas moich podróży, nie tylko afrykańskich.

Wyznając tę zasadę i uwielbienie do twórczości Ryszarda Kapuścińskiego, pani Basia przedstawia nam swoją wędrówkę przez afrykańskie tereny. Przepraszam, połowę tej wędrówki. Druga część znajdzie się w książce Babcia w Pustyni i w Puszczy. A tymczasem w omawianej pokazuje hart ducha i ciała. Może jednocześnie zawstydzić nie jedną młodą osobę, która nie ma odwagi, by wybrać podróżniczy styl życia. Jeśli potrzeba Ci odpowiedniej dawki motywacji, tytuł ten wydaje się więcej niż odpowiednim.

Babcię w Afryce skategoryzowałabym bardziej jako esej czy pamiętnik. Nie są to historie opisywane z dnia na dzień, lecz krótkie formy na temat objeżdżanych krajów. Na niektóre jedynie narobiono mi większego smaku, bo powierzchniowo zajmują bardzo mało miejsca. Pani Basia wędruje z plecakiem, ale od hostelu do hostelu. Czasami zdarza się pomieszkać u miejscowych, wtedy książka robi się zdecydowanie ciekawsza. Autorka do swoich przygód - na każdym kroku - podchodzi w niezwykle optymistyczny sposóbWręcz dziecięco niewinny. Nie uznaję tego jako wady. Jednocześnie zadaje sobie mnóstwo pytań: dlaczego Ci ludzie do życia podchodzą w taki a nie inny sposób, o czym są te ich przyśpiewki? Ale nie skonsultowała tego z osobami, które potrafiłyby jej to wyjaśnić. A może chciała tylko czytelnika zaciekawić, by sam pojechał i to odkrył?

sobota, 23 listopada 2013

"Stary", młodzi i morze. Od Antarktydy do Alaski. Wyprawa wokół obu Ameryk.

"Stary", młodzi i morze to publikacja, która mogłaby stać na niejednej półce. Jej tematem jest przede wszystkim wyprawa grupy młodych ludzi z ułańską fantazją, pasjonatów żeglarstwa, pragnących spełniać marzenia o dalekomorskich podróżach. Ich pierwszym celem jest pokonanie ryczących czterdziestek, wyjących pięćdziesiątek, przepłynięcie wód Hornu i dopłynięcie do Antarktydy. Drużyna marzeń, której średnia wieku po opłynięciu Ameryki Południowej wynosiła zaledwie 22 lata jest jednak dowodem na stwierdzenie, ze apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jeśli Horn jest żeglarskim Everestem, pora sięgnąć po K2. Dlatego zaledwie kilka lat później postanawiają zmierzyć się z legendarną Northwest Passage. Z trasą, która, nim podbił ją Amundsen, doprowadziła do zguby 64 ekspedycje. Którą nawet dzisiaj, w dobie lodołamaczy, niezawodnych silników, GPS i satelitów, pokonało zaledwie kilkadziesiąt jednostek na świecie. W tym żadna wcześniej pod polską banderą! Żadna tak szybko! I żadna w tak młodym wieku. Jednocześnie Jacek Wacławski – współautor książki oraz zdobywca najbardziej prestiżowych nagród żeglarskich i eksploracyjnych - wraz z ludźmi, których już na zawsze będą łączyć szczególne więzy osiągnął tym ostatnim zdecydowanie więcej. "Stary", dzięki naszemu szaleństwu i swojej morskiej działalności, stał się pierwszym polskim jachtem, który opłynął obie Ameryki.

Marcin Jamkowski całą historię przedstawia w klasycznym reporterskim stylu. W tych słowach ostrzegam czytelników, by nie oczekiwali po "Stary", młodzi i morze dziennika w stylu Kingi Choszcz, a nawet wspomnieniowej relacji z podróży niczym u Mirosława Kowalskiego. Zbierając wspomnienia uczestników południowej części, fragmenty dziennika Jacka Wacławskiego, maile, rozmowy telefoniczne z najbliższymi i pokładowe dialogi pozostałych osób z tego dream teamu oraz samemu uczestnicząc w wyprawie dokoła Ameryki Północnej, tworzy bardzo przystępnie napisaną całość, którą aż chce się czytać.

Do książki wydawnictwo dołączyło film dokumentalny wizualizujący nam północną część morskiej wyprawy. Wraz z uczestnikami wojaży nie tylko płyniemy Starym, ale także lecimy skalmolotem czy nurkujemy poznając podwodny arktyczny świat. Spotykamy ludzi, którym przyszło żyć w tym mniej czy bardziej depresyjnym świecie i poznajemy ich styl życia. Jesteśmy tym samym współuczestnikami wymagającej wiele odwagi przygody. Towarzyszymy całemu towarzystwu, gdy zmuszeni są do ucieczki przed miśkiem oraz wraz z nimi poznajemy wielorybników, którzy wydają się najbardziej zadowolonymi ze swojego położenia ludźmi na świecie. Całość nie udałaby się, gdyby nie szalone pomysły – oparte czasami na planach, częściej na marzeniach i rzadziej na chłodnych kalkulacjach tej ekipy przyjaciół.



powyższe fragmenty pochodzą z książki:
M. Jamkowski & J. Wacławski, "Stary", młodzi i morze, wyd. Bezdroża, 2013

piątek, 8 listopada 2013

Japonia w sześciu smakach

Gaijin gaijinem może i pozostanie, ale obserwując odmienny świat może wiele zauważyć.

"Japonia w sześciu smakach" to przede wszystkim relacja z wizyty w tym kraju. Prędzej niż przewodnik po zabytkach i miejscach wartych zobaczenia, jest to przewodnik po japońskich cechach charakteru. Anna Świątek przedstawia nam świat nowinek technologicznych, ale jednocześnie świat ludzi-robotów: pracoholików, którzy może i przodują w technologiach, ale jednocześnie nie są ludźmi komunikatywnymi. Bezustannie nieegoistycznie myślą o dobru całego społeczeństwa, ale jednocześnie są prawie nie dostosowani do życia rodzinnego. Geograficznie odizolowani od reszty świata są niesamowicie odmienni i przejawiają wieczny "strach" przed wszystkim co obce. Wydaje się, jakby nigdy nie pozwolili odkryć, co w ich duszy tak naprawdę gra.

Ten kto w powyższej pozycji szuka typowej relacji z podróży, poznania kraju wzdłuż i wszerz, przedstawienia najistotniejszych z punktu turystycznego miejsc – z pewnością się zawiedzie. Od drugiej strony nie jest to także książka antropologiczna w czystym tego słowa znaczeniu. "Japonia w sześciu smakach" podzielona jest na sześć rozdziałów, które pozwolą poznać ów Naród. Z jednej strony jest to zestaw najdziwniejszych (z punktu widzenia naszej kultury oczywiście) cech i zachowań Japończyków, jak np. owo wspomniane wyżej traktowanie przyjezdnych słówkiem gaijin. Niejapońska żona zawsze pozostanie osobą obcą, nie ważne jak mocno by się zasymilowała. Z innego punktu widzenia pozycja ta ma także gorzki smak. Bowiem każdy kij ma dwa końce, a każdy kot ma swój ogon. Autorka snuje ponure spostrzeżenia na temat konsekwencji życia jakie Naród ten prowadzi. Wskazuje palcem psychologiczne spustoszenie i niebezpieczeństwa, do jakiego może prowadzić taka mentalność.

Autorka podczas tej literackiej podróży zaprowadzi czytelnika do centrum filmowego, gdzie sama przeistoczy się w maiko. I to właśnie stąd pochodzą najbarwniejsze i najciekawsze zdjęcia. Trzeba mimo wszystko zauważyć, że publikacja ta to zbiór przepięknych fotografii. Dzięki nim nawet osoby, którym nie spodoba się styl pisania autorki odnajdą w książce pewien urok. Zdjęć jest bowiem całe mnóstwo. Może przeszkadzać, że nie są podpisane, ale są pogrupowane w taki sposób, by przedstawiały to, o czym nieco wcześniej lub o czym chwilę później autorka będzie wspominać.

A jaki jest styl autorki? Przezabawny. Odzwierciedla - jak sądzę - jej optymistyczny charakter. Spostrzeżenia jakich tutaj dotyka, są bardzo trafne i interesujące. Książkę czyta się niezwykle szybko i z zapartym tchem, z nie mniejszym zainteresowaniem do samego końca. Parokrotne powtórzenia nie przeszkadzają. Niejednokrotnie można wybuchnąć gromkim śmiechem. Dlatego może lepiej warto czytać ją w zacisznym kąciku, aby samemu nie narazić się na dziwne spojrzenia ludzi? No chyba że do życia podchodzi się z ogromnym dystansem - jak autorka. Jest ciekawie, jest w pewnym stopniu innowacyjnie. Aczkolwiek ja nie mam sporego doświadczenia w czytelniczym poznawaniu Japończyków. Jeśli Anna Świątek kiedykolwiek odważyłaby się napisać drugą książkę o Japonii - na pewno po nią sięgnę.


wtorek, 29 października 2013

Szkatułka pełna Sahelu

Między słowami, ale także na barwnych fotografiach odkryć można wizerunek sahelskiego bytu. Autor maluje portrety małych społeczeństw w sposób bardzo sugestywny i obrazowy. Można mieć wrażenie, iż samemu przebywa się w tych miejscach, czuje się tę samą atmosferę. Poznaje się wraz z autorem ludy afrykańskie i ich życie, kulturę, dawne losy, ale także wierzenia. 

Ponieważ nie spędziłem w Sahelu życia, lecz jedynie kilka tygodni, nazwałem swój skarb szkatułką. Otworzę ją teraz. Niech Dogoni, Bozo, Tuaregowie mi wybaczą.

Kiedyś usłyszałam, że trzeba być kompletnym szaleńcem, by podróżować przez Afrykę. Być może dlatego książkowe opisy wypraw po tym kontynencie tak mocno fascynują? Taka wyprawa wymaga olbrzymich pokładów odwagi i ogromnego zafascynowania, które przesłoni strach. Afryka - pomimo wielu eksploracji - pozostaje najmniej odkrytą częścią świata. Afryka zaskakuje na każdym kroku. Podobnie kolejne podnoszenie wieczka tej szkatułki.

W "Szkatułce pełnej Sahelu" autor spisuje  relację ze swojej przygody. Przedstawia, jakie trudy go spotkały, czego się obawiał, doświadczył. Ukazuje poważne rozmowy z członkami odwiedzanych społeczeństw. Tym samym jest to dobry kawałek reportażu. Jednak dodatkowo zebrał wiele książkowej wiedzy. Podsumował doświadczenia innych odkrywców Sahelu, których drogi również opisał. Dlatego książka jest przede wszystkim kulturoznawczym obrazem regionu.

Autor bardzo przystępnie przekazuje zebrane informacje i zaraża czytelnika pasją odkrywania różnic. Próbuje bardzo rzetelnie przekazać wszystko to, co tworzy wizję innego życia: biednego i prostego, ale pełnego tolerancji, szacunku i solidarności. Część ich kultury możemy uznać za niepojętą i niezrozumiałą, ale jest to ich świat. Otwarta przez autora szkatułka uczy nas dystansu ale także zrozumienia i szacunku do tego jakże innego kawałka świata.

I wróć kiedyś do nas. Afryka potrzebuje białych, a wy Afryki.

czwartek, 24 października 2013

Michał Książek - Jakuck

Zimą przez zamrożone okna autobusów nic nie widać. Pasażerowie chuchają, dmuchają i pytają smutno: - Ludzie, gdzie my jesteśmy?*

Ten cytat trafia w sedno, oddaje nastrój książki i nastrój Jakucka, opisanego przez Książka. Autor spędził w Jakucji kilka lat, przeżył kilka zim, założył tam rodzinę, poznał mróz, który większość ludzi kojarzy tylko z opisami łagrów. Książek tłumaczy ten mróz, posługuje się wszystkimi dostępnymi metodami by go opisać. I mu się udaje. Już nigdy nie będę myślała o tej części świata tak samo jak kiedyś, a Polska zima już chyba nigdy nie wyda mi się prawdziwa.

Michał Książek w "Jakucku" nawiązuje do dwóch polskich postaci związanych z Jakucją, to oni w pewnym sensie nadali jego książce kształt. Edward Piekarski, który stworzył słownik języka jakuckiego oraz Wacława Sieroszewskiego, autor "Dwunastu lat w kraju Jakutów" - oboje przyjechali tam jako zesłańcy (co sprawiło, że zaczęłam myśleć o Jakucji, jak o miejscu, w którym żyje się za karę). Książek podąża śladami Sieroszewskiego, tropi go, od Piekarskiego z kolei zaczerpnął pomysł na stworzenie słownika miejsca.

Właśnie dzięki takiej budowie, stworzeniu wokabularza, udało mu się wiele o tym miejscu powiedzieć. Czytelnik podczas lektury jest w stanie zmienić swoje myślenie i patrzenie na świat, przyjąć na moment perspektywę Jakutów, poznać słowa, za których pomocą opisują świat, a przede wszystkim znaczenia tych słów, często zaskakujące i kompletnie rozmijające się z tym, co sam byłby byli skłony przez dane słowo, czy wyrażenie rozumieć. Choćby podśnieżnik - przebiśnieg. Zwiastun wiosny. Lub: trup człowieka wyłaniający się z zaspy, również zwiastun wiosny.

Cała recenzja dostępna na moim blogu.

czwartek, 17 października 2013

Jutro przypłynie królowa

Maciej Wasielewski
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013
e-book

O Jutro przypłynie królowa napisano tyle, że zanim jeszcze otworzyłam czytnik, miałam wrażenie, jakbym już była po lekturze. Wiedziałam, o czym to jest, wiedziałam, jakiego problemu dotyka, zdążyłam się już wcześniej przejąć i oburzyć, dlatego myślałam, że w trakcie czytania książka nie zrobi już na mnie specjalnego wrażenia. Ale myliłam się; zrobiła, i to przejmujące.

Zagubiona gdzieś wśród wód Oceanu Spokojnego maleńka Pitcairn, zamieszkała raptem przez kilkadziesiąt osób, znana była jedynie jako kryjówka uciekinierów na Bounty. Turystom odwiedzającym wyspę w poszukiwaniu śladów dawnych buntowników jawiła się jako istny eden, gdzie soczyste owoce są na wyciągnięcie ręki przez okrągły rok. Nikomu nie przyszło do głowy, że za tą rajską fasadą trwa haniebny proceder, który wyszedł na jaw na początku nowego tysiąclecia. W 2004 roku odbył się tam proces kilku pedofilii, mężczyzn należących do wyspiarskiej elity. Kilka dorosłych już kobiet zdecydowało się ujawnić, że w dzieciństwie przez lata były ofiarami wielokrotnych gwałtów, przestępstw samych w sobie paskudnych, ale w tym przypadku tym ohydniejszych, że działo się to przy milczącym przyzwoleniu wszystkich dorosłych Pitcairneńczyków, także rodziców tych dziewczynek. Dla każdego normalnego człowieka, niezależnie od tego, z jakiego kręgu cywilizacyjnego się wywodzi, jest to coś wyjątkowo niegodziwego.

niedziela, 25 sierpnia 2013

Tequila oil, czyli jak się zgubić w Meksyku

Hugh Thomson
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012

Zdaje się, że do dziś modne jest wśród młodzieży ze Stanów i Europy Zachodniej, a i u nas też pojawia się taki trend, aby przed rozpoczęciem studiów powłóczyć się przez rok po świecie, zaznać swobody, poszaleć, posmakować życia samodzielnego, niby już na własny rachunek, bez opiekuńczej ręki rodziców, ale jeszcze beztroskiego, nieodpowiedzialnego.
Tak właśnie postąpił Hugh Thomson, a dla Meksykanów Hugo (bo – jak twierdzi autor – Hugh jest nie do wymówienia dla osób hiszpańskojęzycznych) – zrobił sobie przerwę w nauce i wyruszył do Meksyku, tyle, że było to ponad 30 lat temu, w 1979 roku. Miał trochę pieniędzy, ale nawet przy różnicy w sile nabywczej dolara i peso nie tyle, by mógł przeżyć rok nie troszcząc się o kasę. Na szczęście już na początku podróży, w samolocie ktoś podpowiedział mu rewelacyjny pomysł na dobry zarobek: trzeba kupić w Stanach duże auto i przeprowadzić je przez dwie granice do Ameryki Centralnej unikając płacenia cła i podatku, a w Gwatemali albo Belize można sprzedać je z niezłym zyskiem. Hugo idzie za tą radą, kupuje starego oldsmobila i bez tablic rejestracyjnych i prawa jazdy rusza przez cały Meksyk, starając się unikać głównych dróg i dużych miast. Po wielu miesiącach i perypetiach dociera do celu, gdzie na niego i jego oldsmobila czeka niezbyt miła niespodzianka.

środa, 17 lipca 2013

"Cena mojego życia"-Tina Okpara

źródło
Tytuł oryginału : Ma vie a un prix
Autor : Tina Okpara
stron : 208
Wydawnictwo : Hachette
Rok wydania : 2012
źródło
Tina Okpara jest Nigeryjką. "Cena mojego życia" to książka o wstrząsającej historii jej życia. Dziś mieszka we Francji i pracuje jako opiekunka osób starszych w domu opieki społecznej.

Za recenzję tej pozycji zabierałam się bardzo długo. Mimo że od przeczytania jej minęło już sporo czasu, wciąż nie mogę się pozbierać. 
Wszystko zaczyna się w lutym 2005 roku. W zimny, deszczowy dzień szesnastoletnia Tina ucieka ze swojego domu zupełnie bosa, ubrana w łachmany. Przerażona, sama, zupełnie sama chce uciekać, jak najdalej, ale coś jednak jej nie pozwala. Co ze sobą począć? Gdzie iść? Postanawia skryć się w ogrodzie sąsiadki. Ta jednak nie ma zamiaru pomóc dziewczynie. Przemoczona do suchej nitki idzie przed siebie. Mija chwila, może dłużej, dostrzega kobietę. To moja szansa - myśli...

Tina urodziła się w stolicy Nigerii - Lagos. Ma bardzo pracowitego, kochanego ojca, dzielną i zaradną matkę oraz wspaniałe rodzeństwo. Pomimo wszystkich problemów są bardzo kochającą się rodziną. Niestety cały świata zawala się gdy mama umiera podczas porodu. W Nigerii to nic nadzwyczajnego - w 2009 r. zmarło tam 59 tys. Nigeryjek.  Jest to dla wszystkich straszliwy cios. Nikt nie może pogodzić się z tą stratą. Ojciec chcąc pozostać silnym i utrzymać rodzinę żeni się powtórnie. Tina jest załamana. Czuje się jakby zdradziła mamę. Dla niej nikt nie jest w stanie zastąpić najważniejszej osoby w jej życiu. Wkrótce tata podejmuje decyzję o oddaniu córki do rodziny zastępczej. Nowi zamożni rodzice byliby w stanie zapewnić Tinie lepsze życie. Wydaje się, że niezmierzone szczęście uśmiechnęło się tego dnia do dziewczynki. To wszystko niestety tylko pozory. Wraz z postawieniem stopy na francuskiej ziemi wszystko zmieni się nie do poznania. Tina bita, katowana, nieustannie poniżana, śpi w lodowatej piwnicy na gołym materacu. W wieku 15 lat przybrany ojciec gwałci ją po raz pierwszy. A to nie wszystko co nowa rodzina zgotowała dla dziewczyny.

Nie jestem w stanie wyobrazić sobie co Tina przeżywała. Nie ma słów, aby opisać koszmar Tiny. Czytając tą książkę miałam ochotę roztrzaskać jej "niby rodziców". Jak można być takim strasznym człowiekiem? Jak można wygadywać takie rzeczy do dziecka, nawet tego przybranego? Jak można być tak nieczułym, wręcz obrzydliwym i odrażającym, być po prostu potworem? Brzydzę się tym małżeństwem. Skąd się biorą tacy ludzie? 
"Cena mojego życia" jest książką, która zapada w pamięć na długo. Warto przeczytać i zastanowić się choć przez chwilę.

Recenzja dostępna również na moim blogu aveclelivre.blogspot.com TU







czwartek, 4 lipca 2013

„Dzieciaki świata” Martyna Wojciechowska



Wydawnictwo: National Geographic
data wydania: 8 maja 2013
oprawa: twarda
liczba stron: 165

Podróżowanie to jedna z najwspanialszych rzeczy na świecie. Nikogo specjalnie nie trzeba do tego przekonywać. To nie tylko fantastyczny sposób na zaznajomienie się z historią, tradycją różnych kontynentów, ale przede wszystkim możliwość poznania odrębnych kręgów kulturowych. „Co kraj, to obyczaj" - mówi przecież przysłowie. Martyny Wojciechowskiej również nie trzeba nikomu przedstawiać. Dziennikarka, ale przede wszystkim podróżniczka z pasją, autorka wielu książek i realizatorka filmów dokumentalnych, Jak sama przyznaje - najbardziej lubi jeździć do egzotycznych, bardzo odległych krajów i poznawać kulturę, obyczaje i zwyczaje mieszkańców. Przy okazji tych podróży obserwuje dzieci. Niniejsza pozycja jest właśnie owocem jej obserwacji. Razem ze swoją córeczką -Marysią, która mówiła, co jej się podoba, a co nie - Martyna napisała książkę dla dzieci o dzieciach. Jak żyją najmłodsi mieszkańcy naszej planety w Afryce, czy w Azji. W jakich mieszkają domach, gdzie śpią, co jedzą, jak spędzają wolny czas? Martyna - przez usta i umysł dzieci opowiada nam historię pięciorga dzieci z różnych krańców świata. Zapraszam w egzotyczną podróż i przedstawiam głównych bohaterów:

Zuzu - sześcioletni pasterz z plemienia Himba w Afryce, który zamiast myć się w wodzie, naciera się drobnym piaskiem, a potem okadza się dymem z domieszką ziół;
Lien - siedmiolatka z zatoki Ha Long w Wietnamie, która może pływać w morzu każdego dnia, bo jej dom stoi na wodzie, może też każdego dnia spod podłogi swojego domu wyciągnąć klatkę, a w niej będą już pływały smakowitości na obiad: kraby, krewetki, mątwy;
Matina - ośmioletnia dziewczynka z Nepalu, która jest żywą boginią i cały czas jest noszona na rękach, ponieważ jest stopy nie mogą dotknąć ziemi ani się pobrudzić;
Mebratu - dziewięcioletni pucybut z Etiopii, który musi sam zarobić sobie na książki i zeszyty;
Mali -która mieszka w środku tropikalnego lasu w Tajlandii, aby otrzeć do jej wioski trzeba przepłynąć łodzią albo dotrzeć tam na grzbietach słoni.

Choć większość z tych dzieci nigdy nie jadła chipsów ani pizzy, choć nie zna telewizora ani PlayStation, choć niektórzy nie potrafią czytać ani pisać, choć łóżko to miejsce na glinianej podłodze a kołdra to koźla skóra, choć do szkoły trzeba dotrzeć piechotą przez strome wzgórza - wszystko to nie ma znaczenia, bo one są po prostu szczęśliwe.
U tych dzieci nie widać smutku, nie ma ani krzty zaborczości i zachłanności. Są radosne, choć muszą wstawać o szóstej rano i doić krowy, jak Zuzu; muszą uważać, aby nie wpaść od wody i  nie mogą pobiegać po podwórku, bo jak mała Lien go po prostu go nie ma; nie mogą płakać, tak jak Matina, bo prawdziwe boginie nie płaczą; ale doceniają małe rzeczy, takie jak guma do żucia, czy czerwony długopis jak wesoły Mabratu.

W naszej szerokości geograficznej nie do pomyślenia, a nawet nie do zrozumienia. U nas szczęście mierzy się innymi kategoriami, a raczej dobrami. Oczywiście nie jest to obraz całościowy. W Afryce żyje przecież wiele dzieci, które mają znacznie gorzej, żyją w gorszych, bardziej prymitywnych warunkach. Jednak historie pięciorga tych dzieci powodują, że świat na którym żyjemy nie jest do końca taki zły i zepsuty. Wystarczy tylko umiejętnie na niego spojrzeć.

Parę słów jeszcze o wydaniu, bo tu Wydawnictwo dołożyło wszelkich starań i dopieściło książkę w każdym szczególe. Soczyste i  barwne zdjęcie, mapki miejsc, wiele ciekawostek na marginesach - wszystko to sprawia, że w połączeniu z treścią mamy przed sobą książkę, która z pewnością rozbudzi w dzieciach ciekawość świata. Dla Dzieci, tych dużych i tych małych, takich od 3 do 103 lat. POLECAM GORĄCO!

A tu można podejrzeć książkę KLIK
Mój blog tu KLIK

poniedziałek, 13 maja 2013

 
 
Autorka: Katarzyna Kobylarczyk
Tytuł: Pył z landrynek. Hiszpańskie fiesty
Wydawnictwo: Czarne
Seria: Reportaż
Rok wydania: 2013
 
Zaczęło się od błądzenia po hiszpańskiej autostradzie. Trafili do zabitej dechami wsi, gdzie usłyszeli o encierro - wyścigu z bykami pędzonymi na miejsce korridy. Prawdopodobnie wtedy klamka zapadła, Katarzyna Kobylarczyk i jej towarzysz postanowili zwiedzić kraj Basków szlakiem fiest.
Jest to nie lada wyzwanie, bo na Półwyspie Iberyjskim nie ma dnia, by się jakaś fiesta nie odbywała. Hiszpanie uwielbiają się bawić, a okazji do świętowania nigdy nie brakuje- rocznice, święta katolickie i świeckie, pochody ku czci patronów i udanych zbiorów- jest w czym przebierać.
 
Całość tekstu do przeczytania w moim kąciku z książkami. Zapraszam serdecznie.

piątek, 8 marca 2013

Swietłana Aleksijewicz "Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości"


Autor: Swietłana Aleksijewicz
Tytuł: Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości
Wydawnictwo: Czarne
Seria: Reportaż
Rok wydania: 2012


Czarnobyl to już nie nazwa miasta, ale metafora, hasło kojarzące się z niewyobrażalną katastrofą, wobec której człowiek pozostaje bezbronny. To historie tych, którym kazano walczyć z niewidzialnym wrogiem, a oni odpowiadali: Panie, jakie promieniowanie? Ja przeżyłem wojnę, a pan mi mówisz, że nie mogę zjeść ogórków z własnego ogródka, bo to mnie zabije? To także symbol tego, że choćbyśmy starali się zaprzeczać, wszyscy żyjemy na tym samym świecie i bez względu na to, czy zarabiamy miliony albo żyjemy na marginesie społeczeństwa, oddychamy identycznym powietrzem. Atom nie pyta, ile masz lat, co dobrego zrobiłeś dla świata. Nie dzieli ludzi według płci czy narodowości. Zniszczenia, które powoduje, w ciągu kilku dni stają się problemem międzynarodowym, globalnym.

Czytaj dalej...

poniedziałek, 4 marca 2013

Marcin Kącki "Lepperiada"


 


Autor: Marcin Kącki
Tytuł: Lepperiada
Wydawnictwo: Czarne
Seria: Reportaż
Rok wydania: 2013




Marcin Kącki od lat przyglądał się działalności jednej z najbardziej kontrowersyjnych partii w naszym kraju, przeglądał dokumenty, śledził każdy ruch przewodniczącego „Samooborony" i jego podwładnych, był jak cień, nie odstępował swego bohatera na krok. Przez ten czas publikował artykuły w „Gazecie Wyborczej", stanowiące trzon „Lepperiady" książki, która jest przykładem dobrze wykonanej roboty oraz potwierdzeniem tego, że Kącki dziennikarstwo śledcze ma we krwi.

Jaki Lepper był, każdy wie. A raczej zna jego medialny wizerunek. Reporter przybliża pokrótce historię swego bohatera, ale przede wszystkim skupia się na partii, opisuje proces formowania się ruchu, który z czasem przekształcił się w oryginalny twór polityczny, jakim była „Samoobrona".  Kącki przybliża nam fakty z działalności Leppera, poczynając od od blokad na ulicach, przez kampanie wyborcze, po medialne wybryki szefa partii.

Książkę otwiera krótki tekst o przekazaniu kozy Balcerowiczowi. Reporter zastosował w swej publikacji klamrową konstrukcję i zamknął książkę opisem losu, jaki spotkał Balcerkę. W ten sposób losy kozy niejako splotły się z losami Andrzeja Leppera- człowieka, który wszedł do Sejmu z buciorami, z których nigdy nie przestała wystawać słoma.

Do przeczytania całego tekstu zapraszam do swojego Kącika z książkami.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Aleksandra Pawlicka "Światoholicy"

 

 
Autor: Aleksandra Pawlicka
Tytuł: Światoholicy
Zdjęcia: Jacek Pawlicki
Wydawnictwo: Agora SA
Rok wydania: 2012
W jednym ze swoich felietonów Jacek Hugo-Bader pisał o dwóch typach ludzi- podróżnikach i turystach:  „ Co zatem różni podróżnika od turysty? ZADANIE. Podróżnikiem jest geograf, geolog, kartograf, misjonarz, reporter, filmowiec, przyrodnik, glacjolog, któremu zlecili zbadanie tempa topnienia lodowców w Pampirze. Podróżnik wyrusza w świat po coś. Turysta- nawet taki jak Jacek Pałkiewicz- bo lubi, jest ciekawy." [Jacek Hugo Bader, Kontynenty nr 1/2012]. Aleksandra Pawlicka i Jacek Pawlicki zapewne zaliczają się do tej drugiej kategorii, do tego są naznaczeni światoholizmem- nałogiem pielgrzymowania po świecie.

Państwo Pawliccy podróżują po świecie od dwudziestu lat. W tym czasie zwiedzili ponad sześćdziesiąt krajów na sześciu kontynentach- od Laponii po Papuę, od Wyspy Wielkanocnej po Ziemie Ognistą. „Ta książka nie jest przewodnikiem po zwiedzanych krajach. Jest opowieścią o tym, jak zachwycić się światem i obudzić w sobie pasję podróżowania. Opowieścią z kluczem. A właściwie z dziesięcioma słowami kluczami" -informuje autorka we wstępie. 
Zapraszam do swojego Kącika z książkami do przeczytania całej recenzji oraz do dyskusji. Książka jest rewelacyjna.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Cuba libre: Notatki z Hawany

Yoani Sánchez
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2010


Yoani Sánchez to absolwentka filologii hiszpańskiej na uniwersytecie w Hawanie. Na krótko wyjechała z Kuby, mieszkała w Szwajcarii, mogła tam zostać, ale wróciła na Wyspę. Decyzja o powrocie jest niezrozumiała dla nikogo, nawet dla niej samej. We wstępie do książki napisała:
„Nie wiem, co mnie popchnęło do spakowania walizek, „zrujnowania przyszłości” mojego syna i powrotu do miejsca, z którego prawie wszyscy chcą uciec. (…) Od jakiegoś czasu słyszałam głosik powtarzający: ”Uciekłaś, udało im się ciebie pozbyć”. Wielu z nas po jakimś czasie przyglądania się Wyspie z daleka zaczyna myśleć, że można wrócić i coś zmienić. To ułuda, która szybko mija, kiedy oficer straży granicznej patrzy na ciebie i pyta: „Po co przyjeżdżasz na Kubę?”. W tej chwili zdajesz sobie sprawę z tego, że wprawdzie dopiero co przyjechałaś, ale najlepiej byłoby natychmiast wyjechać.”1
Jednak nie wyjechała, zamieszkała w rodzinnym mieszkaniu w ministerialnej dzielnicy Hawany i zaczęła prowadzić blog, na którym opisuje codzienność życia Kubańczyków, ale i swoje refleksje, wrażenia, przemyślenia na temat tego, jak owa codzienność wygląda, na temat oczekiwań, nadziei i rozczarowań rodaków. Za swoje dokonania Yoani Sánchez wyróżniona została wieloma nagrodami dziennikarskimi oraz w 2008 roku umieszczona została przez amerykański tygodnik „Time” na liście stu najbardziej wpływowych osób na świecie. Sama o sobie mówi, że nie jest jakąś bohaterką i pisanie Generation Y jest najodważniejszą rzeczą, jaką w życiu zrobiła, to ani represje władzy ani ostracyzm otoczenia nie odwiodły jej od kontynuowania bloga.
Cuba libre to wybór (niechronologiczny) wpisów na tym blogu. Książka obejmuje okres od założenia blogu w kwietniu 2007 roku do (bodajże) lutego 2009 roku, ale Yoani Sánchez prowadzi go nadal. Jest tłumaczony na kilkanaście języków, również na polski. Sama książka na pewno warta przeczytania dla osób, które chciałyby zorientować się, jak wygląda kubańska rzeczywistość od środka, widziana oczami mieszkanki tego kraju, choć nie wolna od subiektywnych ocen osoby, której obecna pozycja społeczna i intelektualna oraz nadzieje na miejsce, jakie mogłaby zająć w przyszłości w pełni demokratycznym kraju, znacznie odbiegają od przeciętnej na Wyspie.
Więcej o książce + zdjęcia z Kuby na moim blogu. Zapraszam.

1s. 21.

niedziela, 3 lutego 2013

Podsumowanie roku 2012




W zeszłym roku udało mi się zrealizować mój plan w ramach wyzwania reporterskiego. Z nawiązką nawet.
Przeczytałam w sumie 14 książek, z czego 10 zrecenzowałam tutaj na blogu, a 4 dla Archipelagu:

"Autoportret reportera" Ryszard Kapuściński
"Laska nebeská" Mariusz Szczygieł
"Kambodża" Martyna Wojciechowska
"Wyspa klucz" Małgorzata Szejnert
"Lalki w ogniu" Paulina Wilk
"Droga 66" Dorota Warakomska
"Mythos Mekong" Rüdiger Siebert
"Uchodźcy z Korei Północnej. Relacje świadków" Juliette Morillot, Dorian Malovic
"Bambus lässt sich nicht brechen" Rüdiger Siebert
"Das Mädchen hinterm Foto" Denise Chong

"Mulat w pegeerze" Krzysztof Tomasik
"Dalej od Buenos" Stefan Czerniecki
"Campa w sakwach" Piotr Strzeżysz
"Majowie - Reaktywacja" Radosław Fiedler