piątek, 25 maja 2012

Andrzej Dybczak "Gugara"


                   
Tajga. Zimno. Na rozgrzanie herbata obficie posłodzona cukrem. I wódka. Brezentowy namiot. Cywilizacja tu nie dociera. Jedyny jej przejaw to magnetofon zasilany bateriami.

Cisza. Słychać tylko pochrapywanie ogromnego wilczura Sułtana. Czasami w oddali można usłyszeć dzwonek uwiązany na szyi renifera. Ten dźwięk w języku ewenkijskim nazywany jest gugarą.

Południowa Syberia to cel jaki wyznaczył sobie Andrzej Dybczak. Miejsce wyludnione, szare, przygnębiające, zdecydowanie nieturystyczne. A jednak pociągające : Moja młodość minęła mi na siedzeniu w lasach otaczających miejsce gdzie się wychowałem, Krynicę Górską. Czułem potrzebę rozszerzenia tego krajobrazu, znalezienia się w miejscu gdzie las ciągnie się aż po horyzont, i gdzie nie będę musiał się wkurzać na cholernych narciarzy, którzy znowu chcą wyciąć jakiś jego kawałek, żeby mieć z czego zjeżdżać. Jest tylko jedno miejsce, które jak mi się wydawało może spełnić te warunki i to była Syberia. No i jeszcze ludzie, którzy jak mi się wydawało wyrastają ze swojego krajobrazu bardziej niż my." - zwierza się w jednym z wywiadów autor.

Na doczytanie zapraszam do swojego Kącika z książkami.