niedziela, 17 lipca 2011

"Z Miśkiem w Norwegii. Jak łatwo i tanio podróżować z dzieckiem po świecie" Aldona Urbankiewicz

To co najbardziej mi się w tej książce spodobało, to bardzo zdrowe podejście Państwa Urbankiewiczów do tematu rodzicielstwa. Chociaż ich miłość do małego Mikołaja jest wielka, to jednak nie przysłania im całego świata i kierując się słowami Monteskiusza, że "Rodzice zaszczepiają swoim dzieciom nie swą inteligencję, lecz swe namiętności" postanawiają oni nadal realizować swoje podróżnicze marzenia, co moim zdaniem jest godne podziwu i sprawia, że dziecko od małego uczy się, że świat to nie tylko zabawki w jego pokoju, a jedna wielka przygoda gdziekolwiek się nie spojrzy. Opowieści pani Aldony są tego najlepszym przykładem - mały Misiek z dziką radością szaleje na skandynawskich bezdrożach, zaprzyjaźnia się z reniferami, zachwyca Św. Mikołajem, zbiera kamienie, pluska się w strumykach, podbija serca współpasażerów na promie, tańczy przy kempingowym ognisku, a mógłby przecież w tym czasie siedzieć w przytulnym domku i oglądać bajkę w telewizorze... Chociaż opisów Miśkowych wyczynów w książce nie brakuje, to trzeba przyznać, że są one na tyle wyważone, że nawet bezdzietny czytelnik nie powinien czuć przesytu, a to już nie lada sztuka. Być może dzieje się tak za sprawą tego, że autorka nie skupia się jedynie na tej podróży, a na swojej miłości do Norwegii w ogóle i bardzo często przeplata opowieści z dnia minionego ze wspomnieniami ze swojej pierwszej podróży do kraju wikingów, jeszcze za czasów "bezdzietnych", co tworzy w sumie bardzo ciekawą całość i niejako uzupełnia wiedzę o pewnych zakątkach wartych uwagi, a z powodu ograniczeń czasowych pominiętych tym razem...

Więcej na moim blogu.