niedziela, 25 sierpnia 2013

Tequila oil, czyli jak się zgubić w Meksyku

Hugh Thomson
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012

Zdaje się, że do dziś modne jest wśród młodzieży ze Stanów i Europy Zachodniej, a i u nas też pojawia się taki trend, aby przed rozpoczęciem studiów powłóczyć się przez rok po świecie, zaznać swobody, poszaleć, posmakować życia samodzielnego, niby już na własny rachunek, bez opiekuńczej ręki rodziców, ale jeszcze beztroskiego, nieodpowiedzialnego.
Tak właśnie postąpił Hugh Thomson, a dla Meksykanów Hugo (bo – jak twierdzi autor – Hugh jest nie do wymówienia dla osób hiszpańskojęzycznych) – zrobił sobie przerwę w nauce i wyruszył do Meksyku, tyle, że było to ponad 30 lat temu, w 1979 roku. Miał trochę pieniędzy, ale nawet przy różnicy w sile nabywczej dolara i peso nie tyle, by mógł przeżyć rok nie troszcząc się o kasę. Na szczęście już na początku podróży, w samolocie ktoś podpowiedział mu rewelacyjny pomysł na dobry zarobek: trzeba kupić w Stanach duże auto i przeprowadzić je przez dwie granice do Ameryki Centralnej unikając płacenia cła i podatku, a w Gwatemali albo Belize można sprzedać je z niezłym zyskiem. Hugo idzie za tą radą, kupuje starego oldsmobila i bez tablic rejestracyjnych i prawa jazdy rusza przez cały Meksyk, starając się unikać głównych dróg i dużych miast. Po wielu miesiącach i perypetiach dociera do celu, gdzie na niego i jego oldsmobila czeka niezbyt miła niespodzianka.