niedziela, 28 sierpnia 2011

W zachwycie. Bobkowski - książki, rower i koty



Andrzej Bobkowski „Z dziennika podróży”

Moje pierwsze zapoznawcze spotkanie z Andrzejem Bobkowskim. Nieśmiało witam się z autorem książką „Z dziennika podróży” i całą siła woli próbuję nie popaść w egzaltację i histerię. Lecz  nic to. Niczym pensjonarka w obecności swojego idola, posowieję i pożeram każdą stronniczkę, każde słowo, każdy przecinek z wielką zachłannością. A przecież to jeszcze nie „Szkice piórkiem” – to dopiero początek naszej znajomości. Reasumując: czas czytania „Z dziennika podróży”– 2 godziny.

Podstawowe zasady dobrego wychowania mówią, że nie należy być nachalnym w stosunku do nowo poznanych osób. Nie należy. Dlatego nie poruszę w tej recenzji/szkicu spraw i  problemów najistotniejszych dla twórczości literackiej Bobkowskiego. Danie główne zostanie podane w kontekście „Szkiców piórkiem”, których lekturę przewiduję niedługo (zaraz!) a tymczasem słów kilka o książce „Z dziennika podróży”.

Zapraszam do lektury całości recenzji >>TUTAJ

Obwód głowy


Włodzimierz Nowak
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2007
264 strony

Reportaż opowiadający o współczesności ma tę wadę, że szybko traci świeżość. Życie dopisuje dalszy scenariusz, ale czytelnik już go nie poznaje, choć wie, że nastąpił ciąg dalszy, że sprawy potoczyły się dalej: wyjaśniły, albo jeszcze bardziej zagmatwały, ale dla niego temat urwał się wraz z końcem reportażu, on już się nie dowie nie wie, jak się skończyło. I dlatego takie reportaże lubię czytać zaraz po ich napisaniu. Tym razem zrobiłam inaczej – za przyczyną kornwalii, która na blogu Porozmawiajmy o książkach zaproponowała dyskusję na temat tej właśnie książki, 
 
Na zbiór składa się 12 reportaży napisanych w latach 1999-2006. Łączy je tematyka – relacje polsko niemieckie w czasie i po II wojnie światowej. Jedne nawiązują do wspomnień z czasów wojny, inne opowiadają o ostatnich latach, o przemianach społecznych, o budowaniu rozwalonych przez wojnę kontaktów między sąsiadującymi regionami, miastami i ludźmi. I o ile w przypadku tych pierwszych nie ma właściwie znaczenia, że zostały napisane kilka, kilkanaście lat temu, o tyle z tymi drugimi czas nie zawsze obszedł się łaskawie, część z nich po prostu straciła na aktualności. Nie są już współczesne, ale jeszcze nie historyczne. Świeżo opublikowane opisywały istniejącą i dziejącą się właśnie rzeczywistość, były ciekawe, dawały obraz tego, co dzieje się tu i teraz, obok nas. Ale czytane po latach, gdy zmieniły się realia, gdy weszliśmy do UE, przystąpiliśmy do układu z Schengen, a stosunki gospodarcze zmieniają się z dnia na dzień z powodu kryzysu, aż proszą się o ciąg dalszy.  
Tak jest choćby z reportażami o nadgranicznych miastach Guben-Gubin (Brzegi coraz bliżej, rybka daleko), o polsko-niemieckiej uczelni Viadrina (Po togę za Odrę), czy o fabrykach Opla (Dwie minuty kontra trzy).
Dobre w większości i wciąż aktualne, warte czytania i dające do myślenia są reportaże historyczne: o masowych samobójstwach wśród cywilnej ludności niemieckiej, gdy nadciągali Rosjanie, widzianych oczami tych, którzy przeżyli (Noc w Wildenhagen), o żołnierzu niemieckim, który zdezerterował do polskiej partyzantki (Przygody dobrego wojaka Manfreda), o dzieciach, którym wojenne losy dały dwie matki (Serce majkino, serce cierkino i tytułowy Obwód głowy). I najbardziej dla mnie kontrowersyjny Mój warszawski szał o osiemnastoletnim Niemcu walczącym przeciw warszawskim powstańcom. One nie zestarzeją się chyba nigdy i choćby ze względu na nie warto zajrzeć do tego zbioru.
Więcej na moim blogu. Zapraszam.