Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Claudette. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Claudette. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Nie ma cwaniaka na warszawiaka? "Warszawa kryminalna" Helena Kowalik

Istnieją takie miejsca, które pełne są nieprzemijalnych emocji. W których niezwykle trudno jest nam uwolnić się od złych zdarzeń, smutnych momentów niegdyś tam zaistniałych.
Sala sądowa jest właśnie takim czarnym punktem na ścieżkach życia wielu osób.

A przecież zwykle zaczyna się bardzo niewinnie.

Ogłoszenie na znanym portalu randkowym: "Romantyk poszukujący szczęścia" lub "Marzyciel, który ceni szczerość". Kilka maili, wymiana numerami gg, a wkrótce także numerami telefonów. Internetowe zauroczenie, czy prawdziwa miłość?

Niekiedy zaczyna się od pragnienia posiadania spokojnego domu. Takiego prawdziwego, bez przemocy i krzyku, do którego będzie wracało się
z przyjemnością, a nie ze strachem i niedowierzaniem.

Przecież każdemu na czymś zależy. Niektórzy dążą tylko do prawdy. Inni pragną pieniędzy. Jeszcze inni cenią sobie wewnętrzny spokój, zgodność
z własnym sumieniem i przekonaniami.
Mało kto faktycznie postępuje lege artis.

I tak na salach sądowych mijają się w ławach oskarżonych: Arkadiusz B. - prawdopodobnie zabójca swojej "sympatii.pl" - Edyty, skromny, inteligentny, choć bardzo wrażliwy i zastraszony ojcobójca - Oskar J., znani lekarze psychiatrzy, łapówkarze - Urszula L. i Andrzej Sz., zabójca słynnego artysty Zdzisława Beksińsiego - zaledwie 19-letni Robert, okrutni dzieciobójcy - Robert K., Daniel i Barbara S., a nawet spierający się o prawa autorskie Ewa B.-Cz. oraz Marek O. - córka i pasierb znanego historyka, pisarza, eseisty inwigilowanego przez własną żonę - Pawła Jasienicy. I wielu, wielu innych.

Zapraszam i zachęcam do przeczytania całości recenzji tego przedziwnego zbioru reportaży sądowych na moim blogu.

środa, 6 kwietnia 2011

W granicach Złotej Ordy. "Na wschód do Tatarii" R. D. Kaplan

Każdy współczesny podróżnik zna to uczucie. Niewygodny fotel. Zawroty głowy. Blaszana puszka pełna ludzi. Minuty liczone w kilometrach. I ten krajobraz widziany przez małe, wydawałoby się plastikowe, okienko: miasta znikające w całości, morze, które stoi w miejscu łagodnie marszcząc czoło.

Kiedyś było inaczej. Obrazy za szybą przemijały powoli, w rytm melodyjnego stukotu metalu. Uchylone okno przygotowywało do tego, co czeka nas po dotarciu na miejsce.

Czasy się zmieniły, a czasoprzestrzeń chyba nawet zwinęła się w kłębek. Lecz jedna rzecz pozostała taka sama. Wychodząc z samolotu, wyskakując z pociągu, wysiadając z autokaru, czy auta, robimy mimowolnie głęboki wdech i wtedy to czujemy. Ktoś wyraźnie całą egzotykę miejsca zamyka w jednym zapachu, którym zawsze się z nami dzieli.

Ile takich różnych, tajemniczych woni poczuł Robert Kaplan podczas swoich podróży po Europie i Azji?

Odpowiedź na to i wiele innych pytań znajdziecie na moim blogu.

P.S. Przepraszam, że witam się recenzją, a nie zamieściłam żadnego planu dotyczącego moich wyzwaniowych zmagań, lecz wolę nie deklarować, a po prostu czytać :)