„Podróż do
Mongolii to jak podróż wstecz. (...) Podróż biegnie wstecz, nie zatrzymując się
na tym, co się działo w moim życiu, lecz przebija się do czegoś dużo
wcześniejszego, gdzieś, gdzie nie docierały myśli.”*
Rządni
przygód i odkrywania nieznanego wyruszasz w miejsca gdzie poznajesz zupełnie
inny tryb życia. Z fascynacją odkrywasz nowe miejsca, zwyczaje mieszkańców oraz
wszystko co się ich tyczy. Jeśli tylko robi się to co lubi i co sprawia radość,
przeżyjesz coś nie zapomnianego, co będziesz długo wspominać.
Na samym początku poznajemy uczestników wyprawy.
Grupa nie jest zbytnio zgrana i wydawać się może, że nie chętnie ze sobą
przebywają. Dwaj mężczyźni, kamerzysta, który marudzi gorzej niż kobieta w
ciąży oraz kierowca, który ani razu nawet palcem nie kiwnie by pomóc kobietą
przy bagażach. One zaś podróżą chyba tylko tak aby podróżować, nie zbyt
interesuje je mijane otoczenie. O samej autorce ciężko coś wyczytać jakby się
ukrywała. Pięć tygodni w Mongolii w czasie, których odwiedzamy między innymi o Karakorum,
Ałtaj, Ułan Bator. Obserwuje kulturę i sposób bycia Mongołów, próbuje różnych
potraw, wkracza w ich życie na krótki czas i je analizuje.
Mam
mieszane uczucia odnośnie tej pozycji. Nie wiem czy bardziej mi się podobała,
czy też więcej znudziła, że się tak wyrażę. Porównując tą książkę z pozycjami
Michniewicza, Cejrowskiego czy też Wojciechowskiej, stoi ona u mnie nisko w
rankingu dzieł podróżniczych. Zabrakło mi tu taj kilku ważnych moim zdaniem
rzeczy, które sprawiłby, że byłaby o wiele ciekawsza.
Zabrakło
mi w tej publikacji emocji, odnosiłam wrażenie, że Autorka dostarcza nam samych
suchych faktów. Jakbym czytała przewodnik, o tym co warto zwiedzić i wiedzieć. Takie
to jakieś nijakie było. Denerwowali mnie uczestnicy eskapady swoją obojętnością
i zachowaniem. Filmowiec wiecznie narzekał i oczekiwał luksusów, cały czas mu
nic nie odpowiadało. Drażnił mnie ten człowiek. Moim zdaniem na takie wyprawy
jedzie się, bo się tego chce, pragnie się dowiedzieć czegoś nowego, przeżyć
przygodę, a nie jeździć ze skwaszoną miną.
Dzieduszycka-Ziemilska piszę typowo reporterskim stylem co sprawia,
że książkę czytało się szybko i można się było dowiedzieć kilku ciekawostek. Jednak
brakowało mi tu radości z podróży i spontaniczności. Przyznać jednak trzeba, że
mimo tego potrafiła ukazać podróżniczy tryb życia Mongołów, ich kulturę i
zwyczaje. Sama na początku nie bardzo wiedziała co i jak, w ogóle odnoszę
wrażenie iż Mongolia została wybrana na cel podróży bez żadnego celu. No i
zdjęcia, masa fotografii, które napotykałam dosłownie co chwilę, czasem one
więcej mi mówiły niż tekst. To zdecydowany plus książki. Nie czułam jakiś
wzniosłych emocji, ale i nie zasypiałam w trakcie czytania. Było… dobrze.
*str.70
Autor: Małgorzata
Dzieduszycka-Ziemilska
Tytuł: Wszyscy
jesteśmy Nomadami
Wydawnictwo: Świat
Książki
Rok wydania: sierpień
2012
Liczba stron: 280