sobota, 7 stycznia 2012

Podsumowanie roku 2011 oraz "Tata Kazik"

Z okazji pierwszych urodzin Reporterskim okiem postanowiłam podsumować mój udział w wyzwaniu i oficjalnie przyznać się, że poniosłam kompletne fiasko. ;)

Planowałam lekturę:
"Wojny futbolowej" i "Cesarza" R. Kapuścińskiego
"Trudności ze wstawaniem" H. Krall
"Serca narodu koło przystanku" W. Nowaka
"Drugiej strony Księżyca. Przygód na wyspach Pacyfiku." O. Budrewicza
"Jadąc do Babadag" A. Stasiuka

Przeczytałam:
"Schodów się nie pali" Wojciecha Tochmana
"Kaprysik" Mariusza Szczygła
"Żyletkę" Katarzyny Surmiak-Domańskiej
„Polaków portret codzienny: Tata Kazik oraz 29 innych opowieści o ludziach, ich losach i ich emocjach”-zbiór reportaży "Polityki"
Nie zamieściłam ani jednej recenzji.

Mimo tak fatalnego wyniku , Molly łaskawie pozwoliła mi wziąć udział w drugiej edycji wyzwania. ;) Choć, jak widać, z ubiegłorocznych planów nic nie wyszło, nie mogę odmówić sobie przyjemności stworzenia listy lektur na najbliższe 12 miesięcy. Wybieram:
"Dzisiaj narysujemy śmierć" Wojciecha Tochmana
"Białą gorączkę" Jacka Hugo-Badera
"Marlene" Andżeliki Kuźniak
"Zabójcę z miasta moreli: Reportaże z Turcji" Witolda Szabłowskiego
"20 lat nowej Polski w reportażach według Mariusza Szczygła",
by na koniec dowiedzieć się, co ich autorzy opowiedzieli Agnieszce Wójcińskiej w książce "Reporterzy bez fikcji: Rozmowy z polskimi reporterami". Oby tym razem się udało.

Dziękuję za możliwość udziału w tym przedsięwzięciu i Wasze recenzje, które śledziłam z wielką przyjemnością i zainteresowaniem. Niezmiernie się cieszę, że powstaje klub dyskusyjny, dzięki któremu, być może, uda nam się na bieżąco podyskutować o konkretnych reportażach.

Cztery przeczytane przeze mnie w ubiegłym roku książki non-fiction uważam za bardzo dobre, świadczące o wielkiej wrażliwości i ogromnych umiejętnościach warsztatowych polskich reporterów. Wszystkie oscylują wokół tematów, które zawsze mnie interesowały-skomplikowanych relacji międzyludzkich, konsekwencji codziennych, drobnych decyzji, dramatów i radości rozgrywających się wcale nie w egzotycznych krainach na innych kontynentach, lecz tuż za ścianą. Ich autorzy udowodnili, że każdy człowiek może okazać się interesujący, wystarczy tylko uważnie go słuchać. Chciałabym podzielić się wrażeniami z tych lektur, więc postaram się zamieścić zaległe opinie. Zacznę od zbioru reportaży „Polityki”, który pojawił się latem na półkach salonów prasowych i pozostał zupełnie niezauważony.

„Polaków portret codzienny: Tata Kazik oraz 29 innych opowieści o ludziach, ich losach i ich emocjach” udowadnia, że dobry reportaż prasowy nie jest jedynie domeną „Gazety wyborczej”, a właściwie jej cotygodniowych dodatków. Reporterzy „Polityki” radzą sobie równie dobrze-niestrudzenie tropią to, co poruszające, interesujące lub dziwaczne, by, nie ustępując stylem autorom literatury pięknej, nakreślić portret współczesnej Polski, próbującej poradzić sobie z postkomunistyczną transformacją, a także jej mieszkańców-garściami czerpiących z dobrodziejstw kapitalizmu, lecz wciąż nieufnych, wrogich wobec inności.
Zbiór składa się z czterech sekcji, lecz właściwie można go podzielić na dwie części. W pierwszej odnajdziemy historie fascynujących ludzi-zarówno znanych z przestrzeni publicznej (Kazik Staszewski, Tomasz Stańko, Marek Dyjak), jak i zupełnie anonimowych, lecz wykonujących nietypowy zawód (paparazzo, scenarzysta filmów porno), mających niebanalne pasje (śmierć) lub po prostu ciekawą historię do opowiedzenia. Druga zdradza kulisy, a czasem dalszy ciąg wydarzeń, o których kiedyś było głośno, lecz w natłoku informacji szybko zostały zapomniane, jak pożar budynku socjalnego w Kamieniu Pomorskim, do którego doszło niespełna trzy lata temu. Opowiada też o dramatycznych wydarzeniach historycznych, o których jedni nie chcą pamiętać, a inni nie potrafią zapomnieć.
Jak widać, dla każdego coś miłego, a wszystko napisane obiektywnie, ze swadą, ale i ogromną empatią. Nie ulega wątpliwości, że reporterzy „Polityki” nie są dziennikarskimi hienami, lecz ciekawymi świata pełnymi pokory i niezwykle utalentowanymi mistrzami w swoim fachu.

Pełną recenzję można przeczytać na moim blogu.

3 komentarze:

  1. Ej tam łaskawie:) Po prostu bardzo się cieszę, że chcesz dalej być z nami:) Opublikuj sobie, jeśli masz ochotę zaległe lektury i recenzję. Widzę, że planujesz czytanie dwóch książek, które mam już za sobą:) Jak najbardziej polecam "Dzisiaj narysujemy śmierć" - czytałam sporo o Rwandzie, ale i tak udało się wnieść Tochmanowi świeżą jakość do moich poglądów. "Zabójca z miasta moreli" to rzecz już może nie tak wybitna, niemniej ciekawie i wielowymiarowo opowiada o Turcji. Życzę wielu niezapomnianych lektur, dziękuję za podsumowanie i czekam na dalsze spotkania w następnych postach:) Miłej zabawy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że zostajesz, a jeszcze lepiej, jeśli wytrzymasz w postanowieniu i będziesz zamieszczać recenzje, bo po tej próbce powyżej bardzo mi odpowiada, jak odbierasz reportaże i jak o nich piszesz, więc chętnie bym czytała Twoje opinie.

    A reporterów mamy rzeczywiście świetnych, jak dla mnie to obecnie najlepszy gatunek polskiej literatury. Nie jestem wprawdzie zwolenniczką demonizowania cech narodowych, ale może coś jest w Polakach, jakaś ciekawość świata, że mamy takie bogactwo dobrej literatury faktu i tyle reporterskich talentów.
    A może to też trochę zasługa nasza, czytelników, że tak chętnie sięgamy po reportaż i autorom warto się starać, bo jest dla kogo :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Mooly, zostaje z Wami z przyjemnością. :) Dzięki za podzielenie się wrażeniami z lektur. Tochmana trochę się obawiam, bo to ponoć najbardziej drastyczny z jego reportaży, a ja nie lubię niepotrzebnego epatowania okrucieństwem. Mam nadzieję, że wyczuł, których granic nie przekraczać. W przypadku "Zabójcy" nie spodziewam się przełomowego dzieła, wystarczy, że będzie tak interesujący i barwny jak opowieści pana Szabłowskiego, których miałam okazję wysłuchać podczas spotkań autorskich.

    Ewo, dziękuję. :) Może faktycznie dobre reportaże powstają dzięki polskiej ciekawości świata, zwanej czasem wścibstwem ;) (to chyba Mariusz Szczygieł przyznał kiedyś, że lubi czasem podsłuchiwać przypadkowych ludzi albo podglądać sąsiadów). Jeśli i my mamy w tym jakąś zasługę, tym lepiej. :)

    OdpowiedzUsuń