niedziela, 8 stycznia 2012

Prowadzący umarłych. Opowieści prawdziwe. Chiny z perspektywy nizin społecznych

Liao Yiwu
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011


Prowadzący umarłych to zbiór 28 wywiadów przeprowadzonych z rozmaitymi ludźmi z najniższych szczebli chińskiej drabiny społecznej. Przez pryzmat ich pojedynczych, indywidualnych losów Liao Yiwu pokazał burzliwą historię ostatniego półwiecza i teraźniejszość Chin. Poznajemy historie tak różnych ludzi, jak to tylko możliwe. Wśród rozmówców autora jest handlarz ludźmi i wyznawczyni z sekty Falun Gong, są rodzice studenta zabitego w czasie tępienia prodemokratycznych demonstracji w Pekinie w 1989 roku i jest chłopski cesarz, prawicowiec, właściciel ziemski i kierownik komitetu sąsiedzkiego, uliczny śpiewak i chłop okrzyknięty niesłusznie hieną cmentarną, i wielu, wielu innych. Wspominają, co im się przydarzyło, jak doszło do tego, że znaleźli się w życiowym punkcie, w którym spotkał ich Liao. Dzięki nim powszechnie znane wydarzenia historyczne stają się czytelnikowi bliższe, przystępniejsze, jak zawsze, gdy zamiast o anonimowej masie mowa jest o konkretnych osobach, mających imiona i uczucia. A Liao Yiwu pozwala im mówić to, co chcą. W tych wywiadach do głosu dochodzą ludzie, którym komunistyczne władze nie tylko nie pozwalają mówić, ale nawet wolałyby nie pamiętać i nie wiedzieć, że i tacy w chińskim społeczeństwie istnieją.

Wszystkie zawarte w zbiorze wywiady są interesujące, wciągające, niesamowite po prostu. Odsłaniają przed zachodnim czytelnikiem nieznany, czasami nieakceptowalny świat odmiennych obyczajów, zaskakujących wyborów, niepojętego zaślepienia maoistowską ideą.
Najwięcej dały mi jednak te, w których losy bohaterów silniej splatały się z wydarzeniami politycznymi i kultem Mao. Od kiedy zaczęłam interesować się niedawną przeszłością Chin, czułam pewien niedosyt, brakowało mi tego, co znalazłam teraz w historiach rozmówców Liao Yiwu, czyli co czuli i jak myśleli zwykli ludzie wtedy, gdy w ich kraju działy się te wszystkie straszne rzeczy. Czy rozumieli nonsensowność Wielkiego Skoku Naprzód, gdzie upatrywali prawdziwe przyczyny wielkiego głodu i jak mogli dopuścić do koszmaru rewolucji kulturalnej. Jaki udział mieli we wprowadzeniu przez Mao i utrzymywaniu całe lata rządów totalitarnych, bo przecież nie jest to możliwe z dnia na dzień i bez poparcia szerokich mas społecznych.
I w Prowadzącym umarłych znalazłam przynajmniej częściowo odpowiedź. Oni naprawdę wierzyli, że postępują dobrze i słusznie. Niektórzy przejrzeli na oczy, gdy represje, które stosowali wobec „kontrrewolucjonistów”, obróciły się raptem przeciw nim samym i okrzyknięto ich prawicowcami i wrogami rewolucji, inni wierzyli nadal w słuszność idei Mao w myśl zasady, ze system jest słuszny, tylko ludzie zawiedli. Jeszcze inni nigdy nie przyznali, że są sprawcami cudzych krzywd, opowiadając bezosobowo o katach z czasów rewolucji kulturalnej, jakby ich udział w polowaniach na intelektualistów i w niszczeniu całego kulturalnego dorobku narodu był usprawiedliwiony i rozgrzeszony, bo przecież nie działali sami, tylko w tłumie, w grupie.

Prowadzący umarłych to książka, którą powinien poznać każdy, kto interesuje się współczesnymi Chinami, a już na pewno ten, kogo ciekawi codzienne życie prostych ludzi w kraju zupełnie odmiennym od naszego. To kopalnia informacji na temat chińskich obyczajów, mentalności, sposobu myślenia, a jednocześnie wstrząsające świadectwo, co totalitarny ustrój potrafi zrobić z człowiekiem, jak może go zniszczyć, jak upodlić. To wiedza, której nie zdobędziecie w żaden inny sposób, choćbyście sami pojechali rozmawiać tymi ludźmi. Chińczycy to bardzo dumny naród i nigdy obcemu nie powiedzieliby złego słowa o swojej ojczyźnie. Myślę, że obcokrajowiec nie zdobyłby ani jednego takiego wywiadu, z jakich składa się zbiór Liao Yiwu. I tym bardziej wartościowa i godna polecenia wydaje mi się jego książka. Przeczytajcie koniecznie.

Szerzej napisałam na temat książki oraz o autorze na moim blogu. Zapraszam.

1 komentarz:

  1. Gdyby nie Twoja recenzja, pewnie nie zwróciłabym nawet uwagi na tę książkę, bo nigdy nie fascynowałam się Dalekim Wschodem. Obecna sytuacja polityczna, wielowiekowa kultura, równie malownicza co okrutna, mentalność ludzi, tak podatnych na wpływy ideologii-wszystko to trochę mnie przeraża i odpycha. Mimo to zachęciłaś mnie do lektury, bo czuję, że forma reportażu przypadłaby mi do gustu. Uwielbiam książki, w których na przełomowe wydarzenia historyczne patrzy się oczyma zwykłych ludzi, a nie wielkich wodzów.

    OdpowiedzUsuń