Będą się sypać gromy, bo powiedzieć, że mnie ta książka zawiodła, to zdecydowanie za mało. "Rwanda"
mnie zniesmaczyła; to co mi w niej zafundowano przekracza granice
dobrego smaku, a jej treść i forma okazała się przeciwnie proporcjonalna
do pokładanych przeze mnie w niej nadziei i oczekiwań, jakie sobie
roiłam wobec lektury.
Nazwisko słynnego polskiego dziennikarza traktowałam jako gwarant
solidnej i rzetelnej reporterskiej roboty; szczególnie w zestawieniu z
taką marką, jak National Geographic, jego publikacja powinna być dopięta
na ostatni guzik, dopieszczona; powinna grać i śpiewać... Byłam pewna,
że dowiem się informacji, które dotąd były dla mnie nieznane, że zostaną
postawione jakieś odkrywcze tezy, coś będzie wyjaśnione, jakieś mity
padną... Tymczasem zonk. Książka stanowi jeden wielki zgrzyt. Mało co
się tam trzyma kupy; styl kuleje, ilustracje o pomstę do nieba wołają, a
ogólna całość mogłaby raczej posłużyć za wzór, jak reportażu pisać nie
należy...
Dlaczego? Na całość recenzji zapraszam do mnie: Kartek szelest.
A mnie to jakoś nie zaskoczyło. Powiedziałabym nawet, ze przeczytałam Twoją recenzję dla potwierdzenia swoich przypuszczeń. Nigdy bym nie pomyślała, że pan Kraśko mógłby stworzyć coś solidnego. Jego telewizyjna kreacja wystarczająco mnie do niego zniechęciła. NG prawdę mówiąc, też przestało być dla mnie gwarantem dobrego reportażu. Oprawa graficzna jest u nich zawsze na najwyższym poziomie. Jednak rewelacyjna jakość i oryginalność zdjęć nie jest w stanie ukryć mało odkrywczej treści. Określiłabym to w skrócie: dużo sensacji, podkręcania atmosfery, ale mało istotnych faktów.
OdpowiedzUsuńSolidna recenzja. Pozdrawiam :)
Mnie osobiście Kraśko ani ziębi, ani grzeje. Ot, taki sobie prezenter zwykły. A że tematyka mnie od dawna absorbuje, pomyślałam, że przeczytam. Swoją drogą nie wiem, jak można schrzanić książkę, jeśli ma się już temat-pewniak, ale okazuje się, ze można. Co do wydawnictwa, od dawna nie miałam do czynienia, ale jakoś NG dobrze mi się dotąd kojarzyło; dotąd, bo teraz przestało. Piszesz o wysokiej jakości oprawie graficznej tego wydawnictwa, a ja muszę z przykrością stwierdzić, że to właśnie ona wkurzyła mnie najbardziej. No w szkole się zwraca uczniom uwagę, że to nienaukowo z Wikipedii, że nieambitnie... A tu w publikacji stoi jak byk: Wikipedia. Przekręcić się można. A ogólna całość treściowa to dla mnie parafrazowanie tego, co już napisano i bieganie po ogródkach, żeby nadrobić brak istotnych faktów w temacie, bo przecież książkę zapełnić czymś trza... Dziękuję i również pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń