środa, 5 stycznia 2011

Agawa podejmuje wyzwanie

Zdążyłam już zapomnieć, dzięki komu odkryłam to wyzwanie, ale bardzo temu komuś dziękuję (pamiętam, że ta osoba sama weźmie udział w wyzwaniu i... że aktualnie czyta Mary Roach. Może sama się zidentyfikuje? ;)).

Zastanawiam się, czy jestem uczciwa, pisząc o udziale w blogowaniu okołoreportażowym jako o "wyzwaniu". Beletrystyki nie czytam już właściwie wcale, a odkąd porzuciłam literaturę piękną, reportaże i książki podróżnicze (literatura bynajmniej nie "niepiękna") towarzyszą mi bardzo często, więc zobowiązanie się do przeczytania sześciu książek z tego gatunku trudno mi uznać za wyzwanie samo w sobie. Wiem, że jedną z zasad wyzwania jest umieszczenie listy pozycji już przeczytanych, ale obawiam się, że to zadanie, które mnie przerośnie. Mogę wymienić kilka, ale wszystkie? Chyba nie dam rady, tyle tego było... O niektórych książkach pisałam u siebie, ale obawiam się, że więcej przeczytałam, niż opisałam. I to jest właśnie punkt, który będzie dla mnie prawdziwym wyzwaniem - dzielić się refleksjami ze wszystkiego, co czytam. "Udział w wyzwaniu czytelniczym jako metoda walki z lenistwem" - dobrze to brzmi? ;)

Leży przede mną całkiem spora sterta lektur podróżniczych i reportaży do przeczytania i omówienia. Jeszcze nie ostygła po czytaniu Poza krawędź świata. Opowieść o Magellanie i jego przejmującym grozą rejsie dookoła ziemi Laurence'a Bergreena. Tytuł mówi sam za siebie i nie jest ani trochę przesadzony. Napiszę o niej, jak tylko dostanę i przeczytam dziennik Pigafetty, kronikarza pierwszej wyprawy dookoła świata.

Na zrecenzowanie czeka też dość przygnębiający obraz Polski pozawarszawskiej Włodzimierza Nowaka Serce narodu koło przystanku.

Z tej samej kupki mam jeszcze Wytępić całe to bydło szwedzkiego dziennikarza, podróżnika i badacza historii kontynentu afrykańskiego, Svena Lindqvista.

Aktualnie kończę Razem na bieguny, opowieść Marka Kamińskiego o marszach, w których wziął udział Janek Mela, najmłodszy podróżnik, który zdobył oba bieguny w tym samym roku; o nich też chcę napisać parę słów.

Razem z dzieckiem czytamy sobie na głos Rowerem i pieszo przez czarny ląd Kazimierza Nowaka - w latach trzydziestych autor zbioru reportaży przemierzył Afrykę z północy na południe i z południa na północ, poruszając się głównie na własnych nogach i na psującym się okresowo rowerze. Trochę to potrwa, zanim skończymy, ale lektura pierwszorzędna!

Górka do przeczytania natomiast składa się z następujących publikacji:

Zrób sobie raj Mariusza Szczygła. Od czasów Gottlandu kocham go szczerze i mam nadzieję, że i tym razem się nie zawiodę.

Córka polarnika Kari Herbert. Znajoma donosi, że to mrożąca krew w ciele historia o tym, jak polarnik zabrał żonę polarnika i dziesięciomiesięczną córkę polarnika w miejsce, gdzie jest BARDZO ZIMNO.

Jeżdżąc po cytrynach. Optymista w Andaluzji Chrisa Stewarta. Były członek grupy Genesis zmienił zawód z muzyka na postrzygacza owiec. Zobaczymy, co z tego wynikło.

Za grosze pracować i (nie) przeżyć Barbary Ehrenreich. O biednych ludziach w bogatym (hm, teraz już chyba raczej ex-bogatym) kraju. Chętnie podparłabym tę lekturę czymś napisanym już po rozpoczęciu światowego kryzysu - będę wdzięczna za pomysły i inspiracje.

Miasto - morderca kobiet Marca Fernandeza i Jean-Christophera Rampala. Reportaż z miasta, w którym można mordować i pozostać bezkarnym.

Strategia antylop Jeana Hatzfelda. Rwandyjski krwawy konflikt między Tutsi i Hutu widziany oczami ofiar i zabójców.

Uśmiech Pol Pota Petera Froeberga Idlinga. Kambodża, Czerwoni Khmerzy, tyran.

Sięgnę też pewnie po zaległego Tochmana i Jagielskiego...

Znając własną podatność na wpływy, podczas czytania wyzwaniowych recenzji zdążę pewnie piętnaście razy zmienić zdanie co do listy. Pozdrawiam wszystkich i do przeczytania! A na początek - zapraszam do przeczytania moich impresji z zapisków z prawie rocznego pobytu niejakiego Guya Grieve'a na Alasce - Zew natury (do przeczytania samych zapisków zachęcam równie gorąco). Autor wprawdzie irytował mnie porządnie, ale książka była tak wciągająca, że tekst tylko śmigał przed oczami i w pełni łagodził nie najlepsze wrażenie, jakie zrobił na mnie pan Grieve. Książka przeczytana i opisana tuż przed odkryciem wyzwania, ale może kogoś zainteresuje.

A organizatorce Mooly dziękuję za organizację. :)

2 komentarze:

  1. Już wiesz, że to ja byłam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, Anna ma dar rozpowszechniania i dystrybucji wyzwań:) Taki bazarek robi na swoim blogu;) Ja też jak już pisałam Anno znalazłam ostatnio wyzwanie za pomocą Twojego postu:) Działaj nam dalej owocnie:)

    OdpowiedzUsuń