sobota, 17 września 2011

"Bóg zapłać” Wojciech Tochman




"Bóg zapłać” to 14 opowiadań, reportaży czy nawet przypowieści. Wielu z nas zadawało sobie często takie pytania: Dlaczego Bóg pozwala na takie cierpienie? Dlaczego Bóg ich nie ocalił? Dlaczego tak chciał? Takie pytania pojawiają, wtedy kiedy dzieje się jakaś tragedia, gdy ktoś umiera. A gdzie jest w ogóle powiedziane, że Bóg ma sprawiedliwie ocalać? cuda sprawiedliwie rozdawać? czy cuda się nam należą? czy Bóg ma się nam tłumaczyć, że tak chciał?   


Bohaterowie opowiadań to zwykli ludzie, praktycznie anonimowi. 10-letnia Ania, która nigdy nie wróciła ze szkolnej dyskoteki ("Zażalenie”); ksiądz homoseksualista zakażony wirusem HIV ("Wściekły pies”); Aliny P. molestowana w dzieciństwie przez księdza proboszcza ("Atmosfera miłości”), chłopak z zespołem tourette'a ("Więzień”); Jan, który nie ma przeszłości ani tożsamości ("Człowiek, który powstał z torów”); bracia-bliźniacy, którzy odnajdują się po latach ("Nieobecność”); rodzice i nauczyciele dzieci, którzy zginęli w wypadku jadąc na pielgrzymkę do Częstochowy ("Mojżeszowy krzak"); siedmioro dzieci, które opieka społeczna próbowała zabrać z rodzinnego domu, bo rodzice nie potrafili właściwie się nimi zaopiekować ("Bracia i siostry").

Wszystkie te historie zdarzyły się naprawdę, choć trudno w to uwierzyć. Chociaż, kto wie czy jakaś historia nie wydarzyła się u kogoś tuż za ścianą. Ludzie czasami bywają ślepi, albo udają, ze nie widzą. Opowiadania te są bardzo bolesne, trudne do zaakceptowania, czy zrozumienia, dla mnie osobiście przerażające i szokujące. 

Codzienne zmagania się z losem, strata najbliższych, jak z tym żyć, jak sobie radzić? "Twoje żyje" - tak mówili rodzicie, którzy stracili swoje dzieci wypadku, mówili tak to tych, których dzieci przeżyły. I komu ciężej było to wszystko znosić?  

Tochman nie daje tu odpowiedzi, nikogo nie oskarża, nie moralizuje, nie udziela żadnych rad, nikogo nie ocenia. Narracja jest tu przerażająco i chłodno obiektywna. Tak chłodna, że przeszywa do szpiku kości. Sam jednak fakt, że te historie zostały opisanie, świadczą o głębokim współczuciu autora, o chęci zwrócenia uwagi, że takie historie się dzieją, a my przechodzimy obojętnie, bo mnie to nie dotyczy.  

"Żyję w prawdzie. A prawda jest taka, ze nasze małżeństwo, nigdy nie zaistniało. Nie ma go. Tak naucza Kościół. Dziecko nie jest żadnym dowodem potwierdzającym małżeństwo. Ślub? Co co za przysięga w kłamstwie? Jak ja się dałem nabrać? Przysięgała, że jej życie należy do mnie, a nie należało nawet minutę. Podarowałem jej swoje, nie chciała go ani na moment." 

 
recenzja też u mnie Zapraszam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz