niedziela, 15 maja 2011

Heban

Ryszard Kapuściński
Czytelnik, Warszawa 1998

Heban to owoc wielokrotnych podróży i pobytów autora w Afryce, od 1958 roku aż po lata dziewięćdziesiąte. Praca w Afryce od początku była marzeniem Kapuścińskiego, poznał ten kontynent jak pewnie niewielu Białych, przejechał go ze wschodu na zachód i z powrotem. A że jego zainteresowania Afryką wykraczały daleko poza zawodowe obowiązki korespondenta, nie ograniczał się do śledzenia wydarzeń z jakiegoś dobrego hotelu w jednej z nadmorskich stolic. Pchał się wszędzie tam, gdzie coś się dzieje, w wir zamachów stanu (Zanzibar) i w pobliże wojen domowych (Stygnące piekło). Ale i tam, gdzie nie dzieje się nic, gdzie toczy się zwykłe, codzienne życie Afrykanów, na prowincję, do wiosek (Będzie święto, Dzień we wsi Abdallah Wallo) i obozów dla uchodźców (Ci ludzie, gdzie są?), do których nie prowadzą żadne cywilizowane drogi. 
 
Reportaże zebrane w Hebanie są zapisem nie tylko tego, co autor widział i czego sam doświadczył. Kapuściński pisze w nich też o historii i polityce. Dzieli się z czytelnikiem swoimi przemyśleniami na temat przyczyn tego, jak wygląda afrykańska współczesność i powodów, dla których Afrykańczycy są, jacy są. Byłoby bardzo na wyrost powiedzieć, że można dzięki niemu poznać Afrykę, z jej różnorodnością ludzi, zwyczajów, wierzeń. Natomiast stwierdzenie, że bardzo ją czytelnikowi przybliża i pomaga zrozumieć, wydaje mi się jak najbardziej uprawnione. Po lekturze Hebanu czytelnik, który dotąd opierał się tylko na pokutujących u nas mitach, inaczej patrzy na ten kontynent, a przede wszystkim na jego rdzennych mieszkańców. 
 
Dzięki pasji Kapuścińskiego i jego dążeniu do zobaczenia prawdziwego oblicza Afryki, dzięki świetnemu zmysłowi obserwacji i umiejętności przelania tego na papier możemy przenieść się w miejsca, do których sami pewnie nigdy byśmy nie dotarli. I choć coraz więcej z nas spełnia swoje marzenia o podróżach dalekich i bliskich, to jednak każdy ma jakąś granicę, poza którą się nie ruszy z braku czasu, pieniędzy, zdrowia albo ze strachu.. Ale za sprawą takich ludzi jak Ryszard Kapuściński, możemy sobie poczytać o miejscach dla nas niedostępnych. To oni się za nas pocą, oni umierają z pragnienia, to ich gryzie robactwo i to oni ryzykują złapanie tropikalnej choroby. I za to właśnie ich uwielbiamy i podziwiamy.

Więcej na moim blogu. Zapraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz