Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wojciech Cejrowski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wojciech Cejrowski. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 19 października 2014

"Wyspa na prerii" Wojciech Cejrowski

"Rzecz dzieje się współcześnie w Arizonie, tuż przy granicy z Meksykiem. Dziki zachód dawno przestał być dziki, ale mieszkańcy prerii wciąż o tym zapominają. Preria jest trochę dzika, trochę niepiśmienna. Nie jest zacofana! Po prostu poszła w inną stronę niż nasz cywilizacja. Posłuchajcie..."*



zdjęcie pochodzi ze strony warto-nie-warto.pl


Jako student autor imał się różnych zajęć i to w różnych zakątkach świata. Na dłuższą chwilę osiadł w Arizonie, jako pomocnik na rancho, aby przyjrzeć się z bliska  życiu prawdziwych kowbojów. Zakochał się w tym miejscu, a ono mu się odwdzięczyło. W wyniku splotu pewnych wydarzeń, Wojciech Cejrowski został pełnoprawnym właścicielem małego rancha, które co prawda po pewnym czasie porzucił, ale do którego po dwudziestu latach powrócił, na nowo zaczynając swoją przygodę z prerią.

"Wyspa na prerii" jest książką całkowicie inną niż "Rio Anaconda" czy "Gringo wśród dzikich plemion" i nie mam tu na myśli tylko tej najbardziej oczywistej różnicy, że nie traktuje o Indianach. Jest to książka inna, bo jej akcja jest niespieszna, a autor nie odkrywa co rusz nowych zakątków, ale skupia się na zwykłym, codziennym życiu w małym domku na prerii, opisując przy tym cały swój proces adaptacyjny. Poskramianie natury, wgryzanie się w lokalne zwyczaje, zaskarbianie sobie sympatii okolicznych mieszkańców,  to tylka kilka przykładów z tego o czym traktuje ta książka. Dla jednych będzie to ciekawą odmianą, dla innych, zwłaszcza tych którzy szukają wielkich przygód, ogromnym rozczarowaniem. Ja należę do grupy pierwszej.

Obraz arizońskiej prerii, jaki wyłania się z opowieści autora jest zaskakujący. Ludzie z jednej strony przedstawieni są jako stado, grupa, która żyje w pełnej symbiozie, z drugiej jednak strony każdy jest tu indywidualistą i dziwakiem. Wszyscy - zarówno biurokraci, jak i listonosz czy sprzedawca w sklepie - uważają, że prawo jest dla nich, ale jeśli państwo wymaga czegoś od nich, to nagminnie te przepisy łamią i nic sobie z tego prawa nie robią, bo przecież kto ma broń, ten ma rację. Początkowo mamy wrażenie, że ludzie są tu tak prości, że aż nieco zacofani, ale jednak większość z nich doskonale radzi sobie w interesach wszelkiego typu i na biedę nie narzeka. Kraina sprzeczności...

Wojciech Cejrowski przygląda się temu wszystkiemu z szeroko otwartymi oczyma i w typowy dla siebie sposób komentuje. Lubię ten styl, pełen humoru i ironii, choć wydaje mi się, że autor tak się tą innościa zachwyca, że aż zachłystuje i w pewnych momentach zupełnie traci obiektywizm. Niemniej, jak zawsze, pisze ciekawie i spawia, że czujemy się jakbyśmy byli na tej wyprawie razem z nim, co jest niewątpliwie wielkim plusem tej książki.

Na minus są moim zdaniem zdjęcia. Nie mylić z oprawą książki, która jest piękna! Kredowy papier, lekko postarzane strony, mapki i klimatyczne rysunki sprawiają, że książka jest prawdziwą czytelniczą ucztą, jednak fotografie są często bez większej treści i nie są adekwatne do danego działu. Być może się czepiam, ale uważam, że w książce podróżniczej zdjęcia powinny zapierać dech w piersiach, albo przynajmniej zaskakiwać, a tu nastąpiło lekkie rozczarowanie.

Generalnie książka bardzo mi się podobała. Były rozdziały bardziej ciekawe, były i takie pisane trochę na siłę, ale uważam, że całość jest bardzo sympatyczna. Jeśli  ktoś, tak ja, nie spodziewa się fajerwerków, ale ciekawych i zabawnych anegdot, to z pewnością się nie zawiedzie, natomiast jeśli jest rządny mocniejszych wrażeń, to powinien sięgnąć po wcześniejsze książki autora. Jest w czym wybierać :).

* "Wyspa na prerii", W. Cejrowski,  wydawnictwo Zyski i S-ka 2014, str. 7 

niedziela, 10 lipca 2011

Gringo wśród dzikich plemion, Wojciech Cejrowski


Długo się do tej książki zabierałam. Na początku polecała mi ją gorąco Biblionetka, ilość osób, które oceniały ją pozytywnie zaiste robi wrażenie. W zeszłym roku podczas powrotu z Mazur kupiłam ją w Mrągowie z rąk autora i mam nawet jego autograf oraz zdjęcie jako namacalne dowody tegoż faktu. A mimo to nie mogłam jakoś się przekonać, chociaż mój mąż zapłakiwał się ze śmiechu i nie mógł oderwać, podobnie znajomi. Problem polega na tym, że nie podzielam poglądów Wojciecha Cejrowskiego, a jego niektóre zachowania niesamowicie mnie drażnią. Postanowiłam jednak spotkać się z nim wyłącznie jako podróżnikiem, a w tym zakresie trzeba mu przyznać ma bogate doświadczenie i co więcej umie o tym doskonale pisać.

Dalszy ciąg recenzji na moim blogu. Zapraszam.

sobota, 14 maja 2011

"Podróżnik WC" Wojciech Cejrowski

Wojciech Cejrowski od 1985 roku jeździ z wyprawami tam, gdzie przyroda jest wciąż dzika, czyli na takie tereny, gdzie człowiekowi trudno wytrzymać. Do tego, jak sam twierdzi, nie jest potrzebna odwaga bohatera, tylko samozaparcie muła. Nie trzeba być dzielnym, lecz wytrzymałym, odpornym, cierpliwym i upartym. 

"Podróżnik" to tyle co "notatnik z podróży" - zeszyt, w który można zapisać  na bieżąco różne historie, myśli i wydarzenia. 

A owy "Podróżnik" wcale nie jest nową pozycją. Po raz pierwszy ukazał się w 1997 roku. Miał być pierwszym z wielu cienkich zeszytów, składających się  na autorski cykl książek. Nie wyszło. Światło dzienne zobaczył tylko tom pierwszy, który na przestrzeni kolejnych lat można było nabyć wyłącznie na aukcjach internetowych. Podróżnik obrósł legendą, jednak Wojciech Cejrowski nie chciał zgodzić się na wznowienie. Tak było do 2010 roku, kiedy to ukazało się drugie wydanie książki. Wydanie zupełnie nowe – poprawione, uzupełnione, rozbudowane. Dopieszczone w najdrobniejszych szczegółach przez Autora. 
 
"Podróżnik WC", w odróżnieniu od pozostałych książek Cejrowskiego, jest zbiorem różnych opowieści. "Gringo wśród dzikich plemion" i "Rio Anaconda" są jedną wielką historią, natomiast ta pozycja to powiązanie rozmaitych przygód. I jak zawsze czyta się to lekko i szybko, ale... 
Właśnie tu będzie jakieś 'ale'.

Najpierw jednak plusy. Podobał mi się opis miasta-Meksyk, wspomnienie babci Władysławy, ciekawostki dotyczące poszczególnych narodowości,  anegdoty i niektóre rady.  I na tym niestety koniec plusów. Zabrakło mi fascynacji, z jaką opisywał mieszkańców dzikich terenów w "Gringo...", pasji, z jaką wspominał zielone plamy, czyli miejsca wprawdzie formalnie odkryte, ale jeszcze nie zdobyte.  

Poza tym tytuł i okładka książki mówią same za siebie. Nie ma tu fascynacji przebytymi podróżami, a fabuła skupiała się na Autorze, jego dolegliwościach, wywodach oraz samej osobowości. Cejrowski momentami staje się pyszny, wyniosły, a czasami chamski. Myśli stereotypami, próbuje być moralizatorski i często się powtarza, i sam sobie zaprzecza. Ale może, gdybym ja, była w tylu krajach, w tylu dzikach miejscach, też by we mnie urosło poczucie megalomani. Może?

Summa summarum książka warta przeczytania, ale "Gringo..." przeczytałabym z przyjemnością jeszcze raz, a "Podróżnika WC" już niekoniecznie.  

recenzja też u mnie Zapraszam!

piątek, 8 kwietnia 2011

„Gringo wśród dzikich plemion” – Wojciech Cejrowski


O Cejrowskim nie muszę chyba nic pisać, prawda? Podejrzewam, że każdy o nim słyszał lub oglądał jego program w telewizji. Zapewniam Was, że oglądać, a czytać to zupełnie dwie różne rzeczy. Już od dawna miałam chrapkę na jakąś książkę Pana Wojtka no i udało mi się ;).

„Posłuchajcie…”, tak posłuchajcie bo to co znajdujemy na kartkach tej książki jest jak opowieść. Opowieść pełna przygód, niebezpieczeństwa, a zarazem zabawnych sytuacji jak i momentów, które czegoś nas uczą lub uświadamiają. Cejrowski zabiera nas do wielu miejsc do których my pewnie nie dotrzemy...

Po resztę zapraszam do Zapatrzona w książki ;)

sobota, 8 stycznia 2011

"Gringo wśród dzikich plemion" Wojciech Cejrowski

Jest to opowieść o tropikalnej puszczy. A także o ostatnich wolnych Indianach. I o pewnym białym człowieku, który zamieszkał pośród nich. 

Gringo (lm. gringos) znaczy tyle co Biały. Potoczne określenie każdego cudzoziemca, dla którego hiszpański nie jest językiem ojczystym. Popularne w całej Ameryce Łacińskiej - nawet w krajach, gdzie nie mówi się po hiszpańsku (Brazylia, Belize, Gujany). Wyjątek stanowi Meksyk, skąd to słowo pochodzi - tam gringo jest określeniem pogardliwym i stosuje się wyłącznie do osób przybyłych z USA.    

Wojciech Cejrowski zabiera czytelnika na wyprawę do ostatnich dzikich plemion. Sprawia, że zaczynamy się głośno śmiać. Ale to co urzekło mnie najbardziej to to, że autor przedstawia dżunglę taką, jak jest naprawdę. Co tam się znajduje, kąsa, gryzie, łaskocze, żądli, pachnie, śmierdzi... Właśnie to sprawia, że książkę można "odebrać" prawie wszystkimi zmysłami. Cejrowski opisuje wszystko tak,  że to widzimy, czujemy, słyszymy, prawie dotykamy. Ponadto jest to album niezwykłych fotografii z wyprawy. Poza tym "Gringo" jest szczery do bólu, szczodry w krytyce i oszczędny w pochwałach, niczego nie owija w przysłowiową bawełnę. Niektóre jego wypowiedzi już urosły do rangi przysłów (bynajmniej dla mnie):

"Dwoje ludzi patrzy na to samo, a widzi dwie różne rzeczy - oto niezgłębiona tajemnica ludzkiej duszy."  

"Sprzedaj lodówkę i jedź!"  

Można nie lubić Cejrowskiego, można nie zgadzać się z jego poglądami,  wydawać się może złośliwy i zarozumiały, ale jego książki warto przeczytać. Ja osobiście uwielbiam Wojciecha Cejrowskiego, uwielbiam jego poczucie humoru, ironię, podziwiam inteligencję, nawet podoba mi się jego zarozumiałość (jeszcze tutaj delikatna i kontrolna). Chociaż momentami pewnie podkoloryzował swoje przeżycia, to i tak... Panie Cejrowski, chylę czoła, podziwiam, szanuję, po prostu mucha nie siada :)  

A zazdroszczę Cejrowskiemu jeszcze jednego, tej chwili ciszy, spokoju, który można odnaleźć w amazońskiej dżungli...

"Słuchajcie ciszy...
Usłyszycie Mądrość.
Odnajdziecie Spokój.
Właściwy dystans do spraw,
ludzi i przedmiotów.
Znajdziecie czas,
którego Wam brakowało.
Słuchajcie ciszy.
I mówcie ciszej.
Ciii...
Sza!"


recenzja też na moim blogu