Günter Wallraff jest znanym niemieckim
dziennikarzem, który zasłynął z uprawiania tzw. reportażu uczestniczącego,
albo, jak kto woli- wcieleniowego. Ta
gałąź dziennikarstwa charakteryzuje się specyficznymi metodami researchingu. Reporter
buduje swoją fikcyjną tożsamość, by mógł nierozpoznany wtopić się w środowisko,
które jest przedmiotem eksploracji. W ten sposób zdobywa zaufanie i ma okazję
zajrzeć pod podszewkę interesującego go zagadnienia.
Powiem szczerze, że mam ambiwalentny
stosunek do tego typu metod. Po pierwsze powstaje pytanie- kto jest tak
naprawdę bohaterem reportażu: reporter, czy postać, którą skonstruował? Czy nie
jest to oszustwo względem innych osób, które dzielą się swoimi historiami? Czy
dobry dziennikarz nie powinien używać innych środków, by ze swego bohatera
wydobyć prawdę, albo ciekawą opowieść?
Wallraff jest efant terrible
niemieckiego społeczeństwa. W książce „Z nowego wspaniałego świata", która
ukazała się niedawno na polskim rynku, dziennikarz bada przede wszystkim
niesprawiedliwość i łamanie praw człowieka w wielkich korporacyjnych firmach, w
instytucjach państwowych oraz obnaża niemiecką ksenofobię i tendencje do
faszyzmu.